piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt!

Przy wigilijnym stole

Że, jako mówi nam wszystkim
Dawne, odwieczne orędzie,
Z pierwszą na niebie gwiazdą
Bóg w naszym domu zasiędzie.
Sercem Go przyjąć gorącym,
Na scieżaj otworzyć wrota
— Oto co czynić wam każe
Miłość, największa cnota.
                                                Jan Kasprowicz 


środa, 21 grudnia 2011

Mam już co ubrać na święta :)



Postanowiłam wziąć się w garść i uszyć sobie przed świętami jakąkolwiek spódniczkę jako ukoronowanie tego roku, w którym odkryłam swoje ukochane hobby.
Spódnica powstała wedlug wykroju o wdzięcznej nazwie "Valeska".



Szyje się ją szybko i przyjemnie. Jedynie tkanina wybrana przeze mnie pozostawia trochę do życzenia. Kupiłam ją kilka miesięcy temu w najbardziej chyba znanym szwedzkim sklepie meblowym, z myslą o siatce na zakupy. Zamiast siatki stała się jednak spódnicą, bo chociaż jest to materiał zbyt gruby i sztywny na ubrania, to jednak wzór i kolory urzekły mnie do tego stopnia, że postanowiłam zaryzykować i przerobić go na jakiś ciuszek.

Trochę inny kocyk


Należę do osób zimnokrwistych i strasznie nie lubię marznąć zimą. Aby tego uniknąć, wieczorami chętnie narzucam na siebie sweter i przykrywam swoje dolne kończyny kocykiem - taki mój kanapowy rytuał. Przyszło mi do głowy, żeby sweter i kocyk połączyć w jedno i uszyłam narzutkę (wykrój z bodajże sierpniowej Burdy) z polarowego kocyka. Kocyk był niewielkich rozmiarów, dlatego narzutka nie jest wykończona tak, jak należy, a rękawy są dosztukowywane. Mimo pewnych niedociągnięć kosmetycznych narzutka spełnia swoją funkcję - ogrzewa mnie jak należy :)

wtorek, 20 grudnia 2011

Grudniowe grzybobranie


Święta Bożego Narodzenia w Polsce obfitują w różnego rodzaju grzyby, często w parze z kapustą (jako farsz do pierogów, pasztecików, podstawa bigosu). Na talerzu lądują np. prawdziwki, a na choinkach i stroikach - cudnej urody muchomorki (nie odwrotnie!).
I ja w tym roku (czytaj: dzisiaj na szybkiego) postarałam się o trzy wesołe muchomory. Na szczęście miałam resztkę materiału, z którego uszyłam latem spodenki dla córci, a który był - o miły zbiegu okoliczności - czerwony w białe kropeczki :)

Zdjęcia, jak zwykle, kiepskie. Na żywo grzybki są zdecydowanie ładniejsze

czwartek, 15 grudnia 2011

Nie mam się w co ubrać na święta ;)


Zamarzyło mi się coś czerwonego na zbliżające się święta, sukienka albo spódnica. Nie przypuszczałam jednak, że znalezienie odpowiedniego materiału przysporzy mi tyle trudności. Poszukiwania moje były bezowocne, mimo to czerwoną sukienkę świąteczną uszyłam... dla córci.
Sukienka prosta i szybka w szyciu, jedynie jej podwinięcie kosztowało mnie trochę nerwów - materiał rolował się przeokropnie, a moje żelazko nie radziło sobie z tym problemem. Miałam już nawet ochotę sięgnąć po nożyczki i obciąć cały ten zwijający się dół ;)
Efekt jest mimo wszystko całkiem zadowalający. Zdjęcia na modelce chwilowo brak, może po świętach się pojawi.
Edit: po raz pierwszy wszywałam zamek kryty (po raz drugi jakikolwiek) i wiem już, że nie taki diabeł straszny, jak go malują ;)


Wykrój sukienki: "OTTOBRE" 4/2005

Mama, ręce zimne!

W ostatnim czasie często dane mi było usłyszeć te słowa z ust mojej niespełna dwuletniej córeczki.
Wyjście było jedno - zakup rękawiczek, mimo jej wrodzonej chyba awersji do tej części garderoby. Okazja nadarzyła się przypadkowo, kiedy to w drodze do supermarketu musieliśmy przejść przez odbywające się cotygodniowo targowisko. Mojemu mężowi od razu wpadło w oko stoisko z czapkami, szalikami i innymi zimowymi przydasiami. Znalazły się tam również dwie pary potrzebnych nam ocieplaczy dłoni w rozmiarze naszej córci, zarówno z jednym, jak i z pięcioma palcami. Rękawiczki cieplutkie i ładne, ale, jak się okazało, niezbyt wygodne. Samo założenie ich wywołuje problem. Dlatego postanowiłam sama uszyć jedną parę na próbę. Nic prostszego - jeden paluch, do tego owalna "komora" na pozostałe cztery paluszki, kawałek przytulnego polaru, odrobina gumki... Projekt absolutnie niewymagający i szybko zrealizowany. Coby rękawiczki nie zsuwały się z dłoni, należało wszyć po kawałku gumki na dolne ich części, przed zszyciem ich z częściami górnymi. Po kilkakrotnym upewnieniu się, że NA PEWNO mam do czynienia z obiema dolnymi częściami, wszyłam gumki, zszyłam spodnie i górne elementy i ogólnie zakończyłam zadowolona swoje "dzieło", aby stwierdzić po chwili, że moje dziecko stało się szczęśliwym posiadaczem dwóch lewych rękawiczek... Niezwykle budujący komentarz mojej mamy: "to teraz będzie miała dwie lewe ręce, cha cha ".

środa, 7 grudnia 2011

Tort bez cukru

Rodzina nam się już powiększyła - w ubiegłym tygodniu przybyła mojemu mężowi siostrzenica. Niunia całymi dniami śpi, niemal jakby zapadła w sen zimowy, jedynie głód budzi ją kilka razy dziennie.
To dla niej właśnie przygotowałam zawieszkę na wózek prezentowaną dwa posty temu. Postanowiłam orginalnie ją zapakować i przygotowałam tort pieluszkowy :)

 

piątek, 2 grudnia 2011

Ach śpij kochanie...

Tym razem uszytek z serii tych praktycznych.
Córcia moja nie toleruje przykrywania kołdrą czy kocem, rozkopuje się po n-razy w ciągu każdej nocy, a w efekcie co rano budzi się zachrypnięta i pokaszluje. Ubiegłej zimy świetnie sprawdzał się ciepły śpiworek, który z czasem popadł jednak w niełaskę - dziecię moje, niezwykle ruchliwy prawie-dwulatek niezmiernie denerwuje się, gdy  taki właśnie klasyczny śpiworek krępuje mu ruchy i uniemożliwia swobodne wiercenie i kręcenie się po całym łóżku.
Jak wiadomo nie od dziś, potrzeba jest matką wynalazku, dlatego i ja postanowiłam sama poszukać rozwiązania problemu. Zdecydowałam się po prostu na uszycie śpiworka z nogawkami. Połączyłam górę wykroju na zabudowane spodnie z dołem wykroju na piżamkę ze stopami. Na wszystkich zapasach na szwy dodałam po kilka centymetrów, dla uzyskania odpowiednich gabarytów. Do szycia użyłam 2 warstw polaru w różnych kolorach, wszyłam zamek (mój pierwszy w życiu, dlatego nie jest idealnie) i naszyłam dla ozdoby słonia oraz ptaszka.
Śpiworek przeszedł już próbę bojową i świetnie się sprawdził - niuńka może się w nim swobodnie wiercić we wszystkie strony, a ja nie muszę już jej przykrywać kilkakrotnie w ciągu nocy.


Zdjęcia tradycyjnie kiepskie...